Pasikowski wrócił. Trudno mi odnieść się do jego wcześniejszych filmów i ocenić, czy był to powrót na miarę jego wcześniejszych produkcji, bo ich zwyczajnie nie widziałem. Tymniemniej nazwisko znane, uznane, to spodziewałem się dobrego deszczowca, coś w stylu Domu Złego, który jak się okazało także w trakcie seansu czasami przychodził mi na myśl. Niestety, w tym porównaniu Pokłosie wypada słabiej.
Historia zaczyna się intrygująco. Główny bohater wraca z USA na rodzinną wieś, do brata, skąd wyjechał przeszło 20 lat temu. Chce dowiedzieć się dlaczego bratowa zabrała dzieciaki i odeszła od niego. Szybko okazuje się, że sprawa ma głębsze przyczyny i brat zaszedł za skórę praktycznie wszystkim we wsi.
Zaczyna się intrygująco, niestety z czasem zaczyna się robić przewidywalnie.
O ile wydaje mi się, że jeszcze kilka lat temu temat był dosyć nośny (książka Grossa), to teraz wydaje mi się, że film raczej przejdzie bez echa. Bo ile można wałkować ten sam temat. Wiadomo, że w czasie wojny różne rzeczy się zdarzały i Polacy wobec Żydów święci nie byli, ale nie zmienia to faktu, że film jest bardzo, bardzo tendencyjny. Pasikowski kilkakrotnie mocno przegina, czego ukoronowaniem jest przedostatnia scena filmu.
Na plus na pewno Stuhr i nieopatrzony Czop. Świetnie wypadli starsi aktorzy w roli prostych wiejskich chłopków (przede wszystkim niejaki Malinowski).
Jeszcze raz w odniesieniu do Domu złego. Klimat jest mniej gęsty, a dramat oparty głównie na znowu TEJ części historii najnowszej - nie można było coś bez tego wymyślić? Byłoby o wiele lepiej.
Film jest całkiem przyzwoity, fabuła naprawdę niezła, chociaż prosta, realizacyjnie też ujdzie (poza montażem dźwięku, tradycyjnie w polskich filmach spieprzonym). Jestem w stanie przełknąć też całkowitą jednostronność, z jaką prezentowane są wydarzenia. Niestety jedna rzecz moim zdaniem mocno psuje odbiór całości: PATOS. Kilka cięższych scen i późniejszych wydarzeń miałoby jeszcze mocniejszy wydźwięk, gdyby od początku filmu nie katowała mnie "tajemnicza" i "pompatyczna" muzyka i gdyby aktorzy byli chociaż odrobinę mniej przejęci. A tak, od razu czuć, że to polski film o bolesnej przeszłości, po którym powinno się zapić na śmierć.
Niezły Stuhr i znakomici aktorzy drugoplanowi w roli rolników. Gdybym nie widział podobnych gości na żywo, nie uwierzyłbym, że to postacie wzorowane na autentycznych. Zwłaszcza ten co to kazał głównemu bohaterowi w*********ć z jego pola.
Film, który udowodnił jak bardzo Polakom brakuje dystansu do historii, do zrozumienia kinematograficznej konwencji chociażby lekko podszytej non-fiction. Trudna historia, temat społecznie kontrowersyjny, ale mimo wszystko nie spodziewałem się rozmiarów antykampanii, zwłaszcza jeżeli zestawić to z samym potępianym dziełem. Pokłosie jest bardzo ostrożne w wymowie, opwiada historię Jedwabnego jak świetny - znów ciśnie się na usta okreslenie "zachodni" - trzymający w napięciu thriller. Najwiekszą zaletą jest duet aktorski w głównych rolach - Ireneusz Czop i Maciej Stuhr grają koncertowo, kontrastują siebie nawzajem bardzo naturalnie oddając charakterologiczne różnice pochądzacych z tego kawałka ziemi podlasian. Relacje między braćmi ewoluują w miare upływu czasu, nierzadko zaskakując zwrotami i naprowadzając widza na fałszywe tropy. Świetna robota scenarzystów, co jeszcze silniej muszę podkreslić jako mieszkaniec Kresów Wschodnich - cała przaśność i bezpośredniość tego regionu jest w Pokłosiu jak najbardziej zgodna ze stanem faktycznym. Wielkie brawa należą się równiez za umiejętnie uknutą intrygę, której kolejne karty odsłaniają coraz mroczniejsze tajemnice i prowadzą do kapitalnego suspensu, w której panowie Czop i Stuhr - zwłaszcza ten drugi - grają po prostu fenomenalnie. Scena rozmowy z zielarką-kabalistka - o tym mówię.
Antypolskosć tego filmu wynika tylko i wyłącznie z nadinterpretacyjnej opinii zakompleksionych krytyków, którzy nie dość, że nie potrafią uporać się z własnym mitem Polaka-wiecznego cierpiętnika, to jeszcze brakuje im dystansu do samego obrazu filmowego, jako dzieła - majacego z zasady opowiadać konkretną historie, bez względu na historyczny, czy społeczny kontekst. A antagonistami w tej historii mogli by być przeciez równie dobrze Niemcy, Rosjanie, czy Żydzi - geopolityczne położenie ma tutaj dla mnie drugorzedne znaczenie.
Tym bradziej, że Pasikowski w Pokłosiu nie stawia ŻADNEJ antypatriotycznej tezy - na każdego "złego wieśniaka" przypada wyczulony społecznie proboszcz, a uprzedzenia jednego z głównych bohaterów podlegają ewolucji o której wspomniałem wcześniej.
Mocny film, przede wszystkim świetnie zrealizowany. Na takie produkcje - o ile nie są opakowywane w kampanię nienawiści i niepotrzebne rozgrzebywanie kontrowersji przez media - warto czekać i chodzić do kina.
W ogóle Pasikowski tym filmem i jackiem Strongiem wyraźnie udowodnił, że nadal jest jednym z najwazniejszych polskich reżyserów. Chcę więcej.