John Carter


John Carter

Średnia ocena: 6.56

Stalker1984.pl2012-03-22 00:18:00




Jak na film oparty o książkę science fiction (czy bardziej dokładniej mówiąc z podgatunku planetary romance) z początku XX wieku "Księżniczka Marsa", wypada całkiem nieźle. Zwłaszcza iż podobno przez 79 lat próbowano go nakręcić i coś stało na przeszkodzie. Nie jest to coś nadzwyczajnego, arcydzieło na miarę Odysei Kosmicznej, Gwiezdnych Wojen itd. Otrzymujemy całkiem znośny film oparty o znane i lubiane schematy rządzące kinem od wielu lat. Trochę może to rozczarowywać skoro reżyserem jest gość odpowiedzialny za Wall-E, Toy Story 3 i Gdzie jest Nemo. Efekty specjalne są ok, ale mówiąc szczerze za 200 mln można było zrobić większe widowisko. Aktorzy dali radę, ale nie wysilili się zbytnio. Z bardziej znanych nazwisk mamy Marka Stronga, Willema Dafoe, Dominica Westa czy James Purefoya. Odtwórca głównej roli i jego ukochana zagrali w pewnym filmie o genezie mutanta z adamantium w szkielecie. Ale najciekawszą postacią jak dla mnie jest Woola Psiak jest całkiem sympatyczny. Fajna jest także scena ala Asterisk. Ale ogólnie nie ma niestety efektu wow. Ogólnie jak pójdziecie do kina raczej nie powinniście mocno żałować wydanej kasy. Ale jak oberzycie go na DVD czy Blue Rayu to krzywda się wam też nie stanie.

7/10

Crowley2012-05-28 13:46:00




Całkiem pozytywne zaskoczenie, chociaż nietrudno się domyślić przyczyn kompletnej finansowej klapy. John Carter to weteran wojny secesyjnej, który zupełnie przypadkiem znajduje dziwną jaskinię, gdzie przez przypadek zostaje teleportowany na obcą planetę, jak się potem okazuje na Marsa. Na planecie od dawna toczą ze sobą wojnę dwa państwa-miasta, gdzie ulubioną rozrywką jest latanie ważkopodobnymi pojazdami, a w cieniu konfliktu żyją sobie czteroręcy, zieloni ludkowie, stworzeni trochę na podobieństwo Indian, którzy znajdują Cartera po tym jak trafia na Czerwoną Planetę. Całkiem sensownie uzasadniono to, że główny bohater zostaje bohaterem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Otóż ponieważ na Marsie panuje mniejsze ciążenie, to jest on niesamowicie silny i może skakać wysoko jak w trailerach. Dzięki temu wszyscy chcą go mieć w swojej drużynie a do tego przy okazji zakochuje się w nim najładniejsza laska na planecie. Okazuje się jeszcze, że jedna ze stron konfliktu jest kierowana przez jakichś tajemniczych bladych gości, którzy w przeciwieństwie do reszty wiedzą, że na Ziemi też istnieje życie. Jest więc intryga, jest Mars stylizowany na antyczną ale zaawansowaną technologicznie Ziemię, są walki szermierzy i walki powietrzne, zdrada, tajny plan i wielka miłość.
Dlaczego John Carter pozostanie na długo największą klapą finansową w historii? Myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze przez beznadziejną kampanię reklamową. Avengersi i Batmany pokazały jak powinno się reklamować temat i jak potem z tego czerpać zyski. Disney pokpił sprawę, bo tak naprawdę kto w ogóle wie co to za John Carter i czemu oni tam tak dziwnie skaczą w tych trailerach?
Drugi powód jest taki, że to film w starym stylu, ale niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Jak na film akcji jest po prostu zbyt mało szalony i efekciarski, zbyt tradycyjny. Mi to odpowiada, a efekty chociaż nie jakieś szałowe, to podobały mi się, bo służyły dopełnieniu całości a nie stanowiły cel sam w sobie. Dużo tu było zwracania uwagi na detale, na świetne dekoracje, stroje i kostiumy. Jest do bólu klasyczna historia miłości księżniczki i awanturnika, jest zabawny towarzysz przygód (w postaci przepociesznego marsjańskiego odpowiednika buldoga), wreszcie cała ta szermierka, która nie ma w sobie nic z tandetnego efekciarstwa, które mogłaby mieć. To nie jest film dla dzisiejszej młodzieży po prostu (banał mode off).
Ostrożnie mogę Johna Cartera polecić jeśli ktoś chce obejrzeć fajne, familijne wręcz s-f w starym stylu. Takiego Flasha Gordona bez plastikowych dekoracji (bo książkowy pierwowzór filmu to tak naprawdę kopalnia pomysłów, z których hurtowo czerpali twórcy Flashów, Gwiezdnych Wojen czy innych Avatarów). No i zdecydowanie warto obejrzeć, żeby sobie pooglądać fantastycznie apetyczną panią księżniczkę - Lynn Collins. W filmie wygląda dużo lepiej niż poza nim.

7/10

Koobik2012-05-28 20:25:00




Smutne, dowiedzieć się o filmie przez fakt, że okrzyknięto to niesamowicie spektakularną klapą finansową.
Pierwsze zdziwienie przychodzi na myśl o kampanii reklamowej. Czujecie to, jeden z najwyższych budżetów w historii kina- ćwierć miliarda dolarów! To astronomiczna suma. A Ja o tym filmie NIC nie słyszałem oprócz zniechęcających, nic nie wnoszących trailerów w telewizjach. Spoty po 20 sekund. Gdzieniegdzie reklama w Internecie. Żadnego hype'a, zajawki, wyczekiwania czy wbijającego w fotel trailera...
Kosztował: 250 mln dol. Zarobił: 282 milionów. Czyli praktycznie to wielka strata, szczególnie, że w USA zarobił ledwie 70 milionów. Zapowiadało się średnio (#2 otwarcie weekendu, 30 milionów) a potem równia pochyła.

Odpowiedź na to pytanie nie drzemie w samym filmie, gdyż ten jest po prostu piękny. Nie dlatego, że jest arcydziełem i pod każdym względem jest genialny. Przywodzi na myśl najlepsze skojarzenia. Jest niesamowita przygoda, jest inny świat. Cudowna muzyka, dobry rozbójnik, księżniczka i przyjazna rasa wojowników. Crow zarysował historie i wyłowił najlepsze smaczki.

Ogląda się to dobrze, rozrywka jest dobrze dozowana- bez przeładowania. Dobra gra aktorska, przepiękna scenografia, kostiumy, świat,.
Być może szwarccharakter jest jakiś taki miałki, lecz generalnie to 'John Carter' jest fajnym filmem przygodowym z dobrym warsztatem. Można polecić i z pewnością żałować, że porządny owoc ciężkiej pracy tak bardzo zawiódł.

Niezły

6/10

DaeL2012-05-28 22:42:00


- Jeśli wszystko dobrze zrozumiałem to fabuła tego filmu, choć toczy się na Marsie, jest odbiciem historii wojny secesyjnej. Rolnicze i eleganckie Helium (Południe) jest w stanie wojny ze zindustrializowanym i agresywnym Zodanga (Północ). Jednym z pretekstów do wojny są próby wykorzystania przez Helium nieograniczonej energii Dziewiątego Promienia (niewolnictwo). Zodanga tak naprawdę też wykorzystuje Dziewiąty Promień, ale wyłącznie w celach militarnych (Czarna Brygada Cinncinati). W trakcie filmu dowiadujemy się, iż wojna jest sterowana przez działających za kulisami Thernów (żydowscy bankierzy). Dzięki wysiłkom głównego bohatera, byłego kapitana armii Skonfederowanych Stanów Ameryki, dochodzi do sojuszu pomiędzy Helium i Tharkami (Indianie). Jankesi, znaczy, tfu... Zodangianie zostają pokonani, a Mars może cieszyć się darmową siłą roboc... znaczy darmową energią.
Film nierówny, momentami nudny, ale chwilami całkiem wciągający i zabawny. No i jak wspomniał Voo - bardzo ciekawy wizualnie.
Ocena:

6/10

Vooplayer2012-06-06 22:12:00




Gdyby nie efekty to film wyglądałby jakby nakręcono go 30 lat temu. Jest długi, akcja jest nieśpieszna, momentami wydawał mi się nieco kiczowaty a na pewno przesadnie poważny. Jest jak Diuna ale bez dziwactw. Zdecydowanie w starym stylu, nic dziwnego, że podoba się starszym widzom ( ) ale też nic dziwnego, że poniósł komercyjną porażkę. Jest familijny w takim sensie, że nie jest brutalny ale ta familijność jest taka jakby chodziło o dzieciaki idące do kina na E.T. a nie Avangersów czy Transformers. Mi się podobał, jednak w taki sposób w jaki podoba się klasyczna literatura SF. Ma swój urok i klimat ale nie bierzemy tego do końca na poważnie. Ciekawostka - wszystkie główne "marsjańskie" role męskie zagrali brytyjscy aktorzy z solidnym teatralnym doświadczeniem. Akcent? Dopasowanie do tej całej bizantyjskiej stylistyki? Nie wiem. Film pomimo oczywistych wad i irytującej niekonsekwencji w pokazywaniu mozliwości Cartera (raz jest istnym nadczłowiekiem walczącym z całymi armiami a za chwilę walczy solo 1vs1 jak równy z równym albo daje się chwytać jak cielak) może się spodobać, bo paradksalnie przez swój nieśpieszny rytm i bardzo klasyczną realizację wypada całkiem oryginalnie. Ale oceniając na chłodno to nie zasługuje na więcej jak

6/10

@lONzO2012-06-20 20:50:00



Dziwi mnie ten niechlubny tytuł największej klapy finansowej w historii. Przecież jest to kotleciak familijny jak się patrzy. Film do obejrzenia w świąteczne, leniwe po południe. Było już trochę na ten temat wcześniej. Zgadzam się z przytoczonymi opiniami. Podobał mi się chociaż nie brakuje tu większych lub mniejszych baboli.
Trafne jest to określenie "Diuny bez udziwnień". Będę pamiętał kilka szczegółów, m.in. skoki głównego bohatera, tatuaże na tubylcach i psa-świnię szybkobiega.
Podobało mi się głównie ze względu na brak nudy i kino "w starym stylu".

6/10

LoboFC2012-06-26 20:45:00



Wow. Opinie o tym filmie sa niesprawiedliwe. Film jest kapitalny. Nie wybitny. Nie ambitny. Po prostu dobrze sie to oglada. No i na tyle mnie zaciekawil, ze siegne po ksiazke.

8/10

Cortez2012-07-22 11:56:00



Bez żadnych ochów i achów, ale też bez jakiś większych konkretnych zastrzeżeń. Dobre kino familijne na obcej planecie.

6/10

SithFrog2012-07-29 21:49:00


- Film był dokładnie taki jak oczekiwałem. Sympatyczna ale niewyszukana historia. Bohater, który z początku chce tylko dobrze dla siebie ale potem sam już do końca nie wie. Oczywiście musi być też dama w potrzebie. Całość podlana bardzo klasycznym stylem s-f. Takim faktycznie sprzed 30 lat. To wcale nie wada, ogląda się przyjemnie i w ogóle nie wiem kiedy ponad dwie godziny minęły. Negatywnych recenzji nie rozumiem. Ktoś się spodziewał krwawej rozwałki czy ciężkiego dramatu po filmie firmowanym nazwiskiem Walta Disneya? Porównania z Avatarem nietrafione, bo tam zachwycała warstwa wizualna. Tu historia wciąga i urzeka. Oczywiście na tyle na ile może to robić obraz dla młodszych widzów. Dlatego pod kątem fabuły JC wciąga Avatar bez popitki, bo film Camerona w 2D to słabizna. Reasumując. Carter to nic wybitnego ale warto zobaczyć i dać się zabrać na wycieczkę po Barsoomie.

7/10