- Super! Lekki, łatwy i przyjemny nie pretendujący do miana artystycznego arcydzieła. Ten film się po prostu świetnie ogląda. Styl Tarantino bardzo mi się podoba. Stawiam dychę i nie traktuję tego filmu jako dzieło natchnione i raczej nie ma tu czego do rozumienia. Tutaj nie chodzi o to, żeby rozumieć odniesienia, bo ich wbrew pozorom zbyt wiele nie ma - a może ich nie zauważyłem.
Nie lubię Tarantino, ale jak zrobi jeszcze ze dwa takie filmy, pokocham Tarantino. Z mojej strony zdejmuje kapelusz i kłaniam się nisko, bom nie wierzył w powrót formy z czasów Pulp Fiction, która zresztą nie smakowała mi najświetniej(vide 7/10 dla tegoż filmu). To jest dokładnie to, za co wszyscy Quentina kochają(a co mnie w poprzednich formach czyt. filmach nie podniecało aż tak mocno), tylko IMO jakieś pełniejsze i bardziej konkretne, kompletne.
Poza pierwszą sceną(w której QT udowadnia, że łacno poradziłby sobie z reżyserią Listy Schindlera) bawiłem się świetnie przez doskonale i podobał mi się bardziej niźli PF. Ale ja się nie znam, jestem laikiem etc
Do kina poszedłem się rozerwać i film mnie rozerwał.
A Pitt fe-no-me-nal-ny ;D
Film dobry, nawet bardzo dobry. Świetna rozrywka na dobrym poziomie. Można śmiało iść do kina. I tyle. Koniec kropka. Nie jest to dzieło wybitne, epokowe, z niezliczonymi odniesieniami i ukrytymi przesłaniami. Liczne peany krytyków co do genialności i doskonałości tego filmu są co najmniej śmieszne, o czym pisał już Halaster. Dla mnie ten film był bardzo dobrą rozrywką, która świetnie ukradła mój czas na ponad 2 godziny. Trochę brakowało mi tarantinowskich dialogów, a i akcja trochę w środku siadła. A aktorsko trzeba na pewno wyróżnić Brada Pitta, oraz prawdziwą perełkę i gwiazdę tego filmu, porucznika Hansa Landę (granego przez niejakiego Christoph Waltz).
Pośmiałem się, poskręcałem z obrzydzenia na kilka scen, wciągnęły mnie dialogi, zaskoczyły zwroty akcji i udzielila się atmosfera. Kilka wspaniałych ról, szczególnie niemców. Świetny Til Schweiger.
Bardzo dobry film, choć nazywanie go objawieniem to lekka przesada (za wcześnie chyba nawet).
Tarantino nie ma się czego wstydzić, nie obniża mu się forma a ja mogę mu tylko podziękować za porządny i oryginalny film- dobrze wydane pieniądze na bilet.
Solidne
- Daleki jestem od nazwania tego arcydziełem jak koleś z wp.pl, na onecie zresztą podobną opinię czytałem. Trochę żenada ale jakie portale tacy krytycy filmowi Wracając do samego obrazu. Rewelacyjnie się bawiłem przez te bite 2,5 h nie nudząc się absolutnie i nie mając pojęcia jak to się może skończyć. Film jest typową dla Tarantino zabawą z kilkoma różnymi konwencjami. Bardzo udaną zabawą. Do tego dochodzi świetny scenariusz, jak zawsze u Tarantino mistrzowskie dialogi. Trwają po 20 minut i wcale się nie dłużą. Budowanie napięcia idealne (scena przy stole). Rewelacyjne zdjęcia, obrzydlistwa jak zawsze odrealnione i nawet sceny 'krwawe' jakoś nie odrzuciły mnie specjalnie.
Osobny akapit należy się aktorom, bo tu mamy prawdziwą ucztę. Christopher Waltz, Brad Pitt - sam nie wiem, który z nich wypadł lepiej. Dwie najlepsze, naprawdę mistrzowskie kreacje. Do tego dochodzą równie udani Til Schweiger i Diane Kruger, a także rewelacyjny Daniel Brühl znany z filmu "Good Bye, Lenin!". Tu jego rola była drugoplanowa ale zagrał świetnie, szczególnie biorąc pod uwagę kontrast jaki pokazał pod koniec. Reszta aktorów, nawet 'trzecioplanowych' (gestapowiec przy stole), wypadła dobrze. Jedynie na tym tle słabo wypadła wg mnie rola właścicielki kina, młodej żydówki Schoschany. Nie porwała mnie. Do tego słabiutka scena wprowadzenia do operacji "KINO", głównie sprawia to beznadziejny Mike Myers. A Pitt powinien dostać oskara za sam akcent
Również muzyka budowała klimat jaki rzadko spotyka się w filmach, koniecznie muszę ją mieć. Dodać należy, że nikt wcześniej nie spodziewał się, że można temat drugiej wojny w tak udany sposób połączyć z motywami muzycznymi z westernów, amerykańskiego rocka czy z ciekawą interpretacją "Dla Elizy". Muzyka jest zdecydowanie mocnym punktem filmu.
Poza tym to czego bali się ludzie, nie sprawdziło się. Groteskowe sceny wcale nie zmieniły obrazu drugiej wojny. Czasem w kinie ludzie zaśmiali się mniej lub bardziej. Obraz wojny jednak pozostał taki jak powinien być. Hans Landa jest karykaturalny i groteskowy ale jednocześnie przerażający i bezlitosny. Pierwsza scena absolutnie wgniata w fotel. Myślę, że nawet pogodny, przesadnie przyjazny i kulturalny ton głosu i sposób bycia Hansa sprawia, że jest bardziej niebezpieczny i przerażający niż standardowy 'zły' Niemiec w innych filmach, który robi groźne miny i straszy śmiercią czy torturami. Dlatego wojna Tarantino nadal jest wojną krwawą, okrutną i bezduszną. Nie ma tu nic co by ją tak naprawdę odrealniło jak się tego spodziewali krytycy samego pomysłu (jak zawsze zanim zobaczyli efekt końcowy w kinie).
Filmu tego nie nazwałbym jednak arcydziełem, kinem najwyższych lotów i objawieniem, bo nim po prostu nie jest. To kawał dobrego rzemiosła w stylu Quentina, myślę, że jeden z jego najlepszych obrazów. Na pewno dużo lepszy niż mooocno średnie Kill Bille. Chociaż jak sięgam pamięcią to jednak tylko Pulp Fiction może równać się z Bękartami. I jak zwykle musiała być scena ze stopą
Nie ma się co rozwodzić dłużej chociaż jeszcze mógłbym się pozachwycać Film dostaje ode mnie nalepkę "Żaba Poleca" i zasłużoną notę
Średni western. Tyle można o tym powiedzieć. Fajne długie ujęcia, fajny akcent Pitta, kilka fajnych dialogów.
- kilka naprawdę świetnych scen, ale jako całość bez rewelacji. Za to Pitt jak zwykle daje radę. No i kilka innych naprawdę dobrych ról. W sumie
W końcu obejrzałem i muszę przyznać, że wyszedł z tego okropny średniaczek. Nie chce mi się dywagować nad tym czy to Tarantino lepszy czy gorszy, bo nie o to chodzi. Widać, że to Tarantino, ale głównie przez napisy, strukturę filmu, muzykę, cięcie skalpów i swastyk. Boleję przede wszystkim nad dialogami, które były nudne, a na nie głównie liczyłem. Zachwycał Pitt i Waltz - ten pierwszy już od kilku filmów prosi się o jakiegoś Oscara.
Z takich moich personalnych doznań to bardzo podobała mi się Shosanna. I nie mówię tu o poziomie aktorstwa, bo to mi się zdecydowanie nie podobało.
No dobra, kłamałem, że nie będzie porównań do innych filmów Quentina. Myślałem, że będę się naprawdę świetnie bawił jak nie tak dawno na Death Proof na przykład, a tu jednak nie było tak dobrze. Połowa filmu niesamowicie się dłużyła.
Szkoda.
Genialny film! Podobał mi się chyba bardziej, niż Pulp Fiction. Kreacje, klimat, muzyka, no geniusz po prostu. Więcej nie piszę, bo jak zawsze wszystkie filmy oglądam ostatni i wszystko już napisaliście.
A to jest bardzo dziwny twór. Ni to komedia, ni to wojenny. Sam nie wiem jak go określić. Kręcił Tarantino więc w filmie widać czasami te jego dziwne sceny ale to nie pogarsza (w sumie jakoś bardzo na plus też nie działa) odbioru filmu. Fajna rola Pitta i trochę mi było go mało w tym filmie. Za to scenariusz mi się bardzo podobał. Fajnie się wszystko ze sobą przeplatało i niektóre wydarzenia były ciekawie rozwiązane. Dobry film, który warto polecić.
O kutwa. Głupie. Ale po półgodzinie dalej mam wypieki. Jako historyk jestem zboczony i jak film zbytnio odrywa się od realiów to mam mieszane uczucia. Ale nie tu. Budowa napięcia w tawernie przez chyba 15 minut by wyładować je w 5 sekundach. Żałuje że nie byłem w kinie, bo chyba bym nie usiedział. Końcówka (ale nie ostatnia scena) trochę rozczarowywuje. Tarantino chciał pokazać rozwałkę, a ona średnio przypada mi do gustu. Dużo lepszy był w budowaniu napięcia. I nie wiem czy 8,5 czy 9. A co mi tam.
Dużo już o nim było, więc ja tylko pokrótce powiem - nie widziałam dotąd żadnego nowszego, niż "Pulp fiction", filmu Tarantino i czuję, że nic nie straciłam, bo "Inglorious basterds" pewnie ciężko będzie przebić. Dobry, zabawny, odrobinę tarantinowsko odjechany film Ogromne uznanie przede wszystkim za stworzenie trzymającego w napięciu przez bite 2,5 godziny filmu w oparciu niemal wyłącznie o świetne dialogi. No i te zabawy językowe... świetny krok z wyborem niemiecko-francusko-angielko-amerykańskiej ekipy aktorskiej. Prawdziwa uczta dla filologicznego zboczeńca
Gdyby nie trochę niepotrzebne dodatki w postaci rozdziałów i animowanych napisów (naprawdę zbędne), byłby pewnie maks.
- zaryzykuje tu swietokradztwo, ale to chyba najlepszy film Tarantino. Jest tu wszystko czego mozna sie spodziewac po tym tworcy (doskonale dialogi, zaskakujace zwroty akcji) i wiele wiecej (bardzo solidnie poprowadzona narracja, bez zbednych scen bedacych popisowa czy fanaberia Tarantino). Koncowka, poczawszy od zwrotu akcji polegajacego na tym, iz nie bylo zwrotu akcji ktorego sie spodziewalem , az po mile dla oka zakonczenie naprawde mi sie podobala. Brutalne zabijanie Niemcow moze nie jest w stu procentach zgodne z duchem swiat, ale musze przyznac, ze naprawde swietnie sie z tym filmem 25 grudnia bawilem
Ocena:
Nic specjalnego. Nrapawde, nie wiem czym tu sie zachwycac. Nawet nie mam o czym napisac...