W końcu obejrzałem, całkiem mi się podobało. Oprócz idiotyzmu całego pomysłu z budowaniem zbroi w afgańskiej jaskini pod okiem jakichś Talibów reszta fajna, fabuła sensowna i zrozumiała, efekty świetne, obsada kapitalna (Gwyneth...).
Film niezgorszy, jak na ekranizacje komiksu marvela wrecz powiedzialbym bardzo dobry. Niektore zonki fabularne troche wybijaly z ogladania, ale generalnie wrazenia niezle.
Najfajniejsze w tym filmie jest to jak długo udaje mu się uniknąć infantylnej komiksowości. Jest Afganistan, są jacyś tam bojownicy, jakieś kwestie humanitarne, jest wynalazca bonvivant, który nagle zostaje sprowadzony na ziemię i musi walczyć o życie. Oczywiście bardzo daleko mu do cięzkiego klimatu Mrocznego Rycerza ale podobnie jak w filmie Nolana nie ma tu generalnie głupowatych wstawek, które co chwila przypominają, że to tylko komiks i to tylko (sorry) Marvela. Dzięki temu można go obejrzeć bez poczucia zażenowania wspólnie z ładniejszą połówką (zażenowania w trakcie oglądania ostatnich X-Men nigdy nie zapomnę...) Fajny wątek pokazujący, że superkalesony superbohatera też trzeba wymyśleć i skonstruować a w końcu i jakoś założyć. Do tego świetna obsada i już mamy chyba wicemistrza w kategorii filmów o superbohaterze. Bo mistrz jest tylko jeden, wiadomo
Po kiczowatym Thorze trochę się bałam kolejnego filmu na bazie Marvela. Zupełnie niepotrzebnie. Ogląda się przyjemnie, jest i ciekawie, i zabawnie, szczęśliwie bez przerostu efekciarstwa.
Film o superbohaterze z porządnym scenariuszem i świetnie poprowadzonym głównym bohaterem. Jak nigdy nie znałem uniwersum Marvela, tak ten film zachęcił mnie, by obejrzeć wszystkie. Idealny miks akcji i napięcia. Bardziej komiksowe od batmana, ale to nie zarzut - tak miało być.