SithFrog pisze:W dzisiejszych czasach byle Samuela Eto'o z Interu Mediolan po triumfie w LM wyciąga Anży Machadżkała. Zapomniałeś się w swoim romantyzmie
Ten sam romantyzm powoduje Florentino Perezem, który wyciąga 100 milionów na Cristiano i 90 na Bale'a nie licząc de facto wpływów ze sportowych osiągnięć, ale chłodno kalkulując wartość całej spirali marketingowej, którą ma pod kontrolą i wychodzi mu, że w półtorej roku taka "inwestycja" spłaca się co do złotówki, a potem zaczyna na siebie zarabiać.
To jest kwestia skali i kwestia sposobu myślenia. Dla Legii mogło się opłacać wydanie 2 milionów euro na kontrakt dla Radovicia, ze względu na a)zatrzymanie praktycznie żywej legendy klubu i związane z tym budowanie nowej, atrakcyjnej dla innych zawodników relacji na linii zarząd-piłkarze; b) potencjalne sukcesy do których Radovic mógł się przyczynić; c) oddziaływanie doraźne takie jak kontrola nad sytuacją w szatni i zapobieganie destabilizacji składu; d) budowanie polityki na miarę lokalnego potentata. Można wymyślać tego więcej, ale ja po prostu sądze, że takie zarządzanie klubem przyniosłoby pozytywne efekty zarówno wizerunkowo-strategiczne, jak i - w dłuższej perspektywie - również sportowe i finansowe.
Poza sportowymi problemami polskich klubów, które bezpośrednio przekładają się na brak sukcesów na arenie międzynarodowej jest cały szereg problemów systemowych, bądź natury mentalnej, która w Ekstraklasie kiełkuje od lat początku wolnego rynku. Przede wszystkim nastawienie na krótkoterminowy zysk z wypromowania "gwiazd jednego semestru" i sprzedaży tych piłkarzy po zawyżonych (ale wciąż niskich) cenach, brak sprawnego zarządzania środkami finansowymi i szkoleniem młodzieży (kasa z transferów na wysokie kontrakty dla przepłacanych pseudogwiazdek z zagranicy dobrym przykładem), a nade wszystko - przyzwyczajenie do zastanego "stanu rzeczy" i powielanie wypracowanego przez lata modelu zaściankowej farmy - to są moim zdaniem problemy polskiej piłki, które uzasadniają ogólną bryndzę w rozgrywkach europejskich. Zamiast zmienić model zarządzania, wciąż czekamy na (notabene) romantyczny bój o Ligę Mistrzów/wiosnę w Lidze Europy w wykonaniu przeciętnych piłkarzy wzbogaconych o promujące się talenty i motywującego trenera (cazusy Wisły, Lecha, Legii), które przy sprzyjających (często dramatycznych) okolicznościach są czasem w stanie osiągnać sportowy firmament (czytaj: nie przegrać z Juventusem, jebnąć Seamenowi z wolnego, pogromić Schalke 4-1).
Takie podejście charakteryzuje stagnacja i brak realnych możliwości rozwoju. Przykład Legii, a w szczególności medialna retoryka Leśnodorskiego sugerują(sugerowały) pewien pozytywny trend w zmianie sposobu zarządzania, przesunięcie środka ciężkości w stronę zrównowazonego i konsekwentengo rozwoju i budowaniu zarówno siły marki, jak i pozycji sportowej. Świadczą o tym również niektóre decyzje personalne, jak np zatrudnienie zagranicznego szkoleniowca o rozpoznawalnym nazwisku, który - Bogu dzięki - nie okazał się taktycznym i strategicznym lewusem (jak np Bakero w Lechu).
Ale takie historie jak ta z Radoviciem pokazują, że jeszcze wiele wo(ó)dy musi upłynąć w Wiśle (przy Łazienkowskiej), aby zmiana stała się faktem.
Do ukształtowania powyższego poglądu zainspirował mnie tekst numeru 10, który polecam -
Szturmowanie Leśnodorskim. Od czasu jego publikacji obserwuję rozwój sytuacji i niestety okazuje się, że w swoich podstawowych założeniach wskazane tam problemy wciąż są aktualne.